Misja LEGOLAND, czyli nigdy nie jest za późno na spełnienie marzeń z dzieciństwa
T. uwielbia klocki Lego. Cieszy mnie to niezmiernie, bo zawsze, gdy brak mi pomysłu na prezent dla niego, funduję mu jakiś zestaw Technic. Tym sposobem dorobiliśmy się małej kolekcji pojazdów różnego modelu i wszelkiej wielkości. Wszystko to majestatycznie zbiera kurz na półce w salonie. Ponadto T. składa z klocków robota według własnego projektu. Obok pojazdów leży konstrukcja, która w przyszłości będzie giga-nogą wielkiego mecha. Szacuję, że, jeżeli nie minie mu zapał, zdążymy z prezentacją robota na Pyrkonie. T. potrafi całe godziny przeznaczyć wyłącznie na dłubanie w tej nodze. Wybaczam mu to, bo uważam, że każdy ma prawo do jakiegoś bzika.
***
Na pomysł spędzenia majówki w ojczyźnie klocków Lego wpadli T. i Dexter. Początkowo miała być finiszem nieco większej wyprawy po Danii, ale niestety z wielu powodów musieliśmy pozmieniać nasze ambitne plany. O samej Danii niewiele jesteśmy w stanie powiedzieć. Na pewno to, co nas zaintrygowało, to płacenie za paliwo „z góry” (przynajmniej tak właśnie było na stacjach, na których tankowaliśmy). Najpierw płaci się w kasie tyle, za ile chcemy zatankować, na co dostajemy paragon z kodem, potem skanujemy ów kod przy dystrybutorze i leci nam tyle paliwa, za ile zapłaciliśmy.
Dania różni się pod względem przyrody od Polski. Kraj jest praktycznie pozbawiony lasów, natomiast pełno tam pól poprzecinanych kępami krzaków i drzew. Miejscowości są małe i słabo zaludnione. Będąc w Billund spotykaliśmy głównie turystów. Samo miasteczko było jak dla nas nienaturalnie ciche i spokojne.
Ale wróćmy do Legolandu – istnieje na świecie kilka resortów:
- Legoland Billund Resort (Billund, Dania)
- Legoland Windsor Resort (Windsor, Wielka Brytania)
- Legoland California Resort (California, USA)
- Legoland Deutschland Resort (Günzburg, Niemcy)
- Legoland Florida (Florida, USA)
- Legoland Malaysia Resort (Nusajaya, Johor, Malaysia)
- Legoland Dubai Resort (Dubaj, Zjednoczone Emiraty Arabskie, planowane otwarcie w 2016 r.)
Duńskie Billund jest ojczyzną klocków Lego – tutaj znajduje się główna projektownia i produkcja. Inne fabryki znajdują się w Czechach i Meksyku. Park rozrywki jest sezonowo zamykany w okresie od grudnia do końca marca. Zmieniają się także godziny otwarcia, dlatego przed podróżą warto sprawdzić grafik zamieszczony na stronie internetowej Legolandu. W dniu naszego pobytu Legoland Billund był otwarty w godzinach 10.00 – 20.00, natomiast atrakcje czynne 10.00 – 18.00.
Przygotowania do wyprawy zaczęliśmy od zamówienia biletów. Pomocna przy tym okazała się strona Parkmania. Za bilet dla jednej dorosłej osoby zapłaciliśmy 263 DKK, co w przeliczeniu na PLN daje ok 140 zł. Cena wydaje się być dość adekwatna, biorąc pod uwagę, że w Legolandzie korzystanie ze wszystkich atrakcji jest bezpłatne. Bez problemu bilet można również nabyć na miejscu w kasie. Ilość odwiedzających nie jest ograniczona, także bez obaw – wejdzie każdy. Kupując bilet uzyskamy kod kreskowy, który należy przyłożyć do skanera (tak, Duńczycy chyba lubią skanować), aby otworzyła się bramka wejściowa. Niestety z Legolandu nie można wyjść. Chcąc wejść z powrotem – musimy nabyć nowy bilet.
Przy parku rozrywki znajduje się lotnisko i spory parking. Na miejscu dostępne są sklepiki, a także budki gastronomiczne oferujące najrozmaitsze potrawy – od fast foodów po zdrową żywność. Można również zabrać swoje jedzenie – w Legolandzie jest sporo miejsc, gdzie rodzina może rozłożyć się z własnym prowiantem. Ceny w sklepikach są niestety dość wysokie jak na nasze polskie kieszenie, dlatego jadąc z dziećmi, warto zaopatrzyć się w większą gotówkę na misie, breloki, czy fotografie wykonane podczas zjazdu rollercoasterem. Na szczęście toalety są bezpłatne.
Nam udało się znaleźć bezpłatny parking nieco dalej od Legolandu. Do parku mieliśmy 10 minut pieszo, a przy okazji udało nam się zobaczyć miejsce, które najprawdopodobniej było projektownią.
Zajrzeliśmy ciekawsko do środka przez okna – z racji weekendu miejsce było puste. To, co tam zobaczyliśmy było wręcz imponujące. Obok biurek z laptopami stały przepiękne modele z Lego. Przy każdym komputerze zaczęte konstrukcje i multum kloców. Praca marzeń…
A oto i ona – brama do Legolandu.
Często w różnych miejscach dało się znaleźć pozostawione luzem klocki, by odwiedzający mogli sobie coś poskładać, np. dobudować domek do miasteczka:
Lub ułożyć konstrukcję według odgórnie ustalonego projektu.
Można pozostawić także swój podpis.
W Legolandzie znajdują się sklepy, w których klocki można kupować w zestawach lub na sztuki.
Sklepy podzielono na dwa główne sektory – Lego dla chłopców i dla dziewczynek.
Udało nam się znaleźć także sklep dedykowany Star Wars.
Cały Legoland jest podzielony na tematyczne sektory. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od miasteczka Westernowego – Legoredo Town.
Wszystkie atrakcje są darmowe i do każdej ciągnie się długa kolejka, co jest z resztą zrozumiałe i uzasadnione.
To, co najbardziej spodobało mi się w parku rozrywki, to utworzenie atrakcji dla osób w każdym wieku. Najmniejszy brzdąc czy dorosły nie będzie się nudzić. Niektóre atrakcje mają ograniczenia wiekowe – na największy rollercoaster nie wejdą dzieci poniżej 130 cm wzrostu, natomiast Legoland przygotował dla najmniejszych inne atrakcje: miasteczko Duplo Land, samochodziki, skaczące żabki, dryfujące łódeczki, samolociki i wiele innych.
Zatoka piratów i Kraina Przygód. Tutaj przepłynęliśmy się na łódkach (właściwie to nie łódki tylko wielgachne dętki) po krętej rzeczce, której koniec wieńczył wjazd windą i spływ wodospadem. Nie obyło się bez ofiar. Spośród szóstki pasażerów tylko T. fala zmoczyła niemalże od stóp do głów.
Zatoka Piratów
Dla mnie największą frajdą był rollercoaster. Dałam się na niego naciągnąć Dexterowi, który zapewniał, że tylko pierwszy zjazd i zakręt są najgorsze. Końcówkę więc przejechała z ulgą, do momentu aż wjechaliśmy do zamykanego pomieszczenia. Za nami zamknęły się wrota i puszczono krótki filmik. I tu SPOILER. Gdy filmik się zakończył, cała kolejka spadła (nie zjechała, a spadła) nieoczekiwanie w dół! Niesamowitym momentem było również przejechanie obok przeszklonego terrarium, w którym znajdowały się prawdziwe pingwiny. Terrarium można również obejrzeć na zewnątrz, gdzie animatorka opowiada o życiu i zwyczajach tych zwierząt.
Twórcom budowli z kloców na pewno nie można odmówić humoru. Figury przedstawiają niekiedy komiczne sytuacje, jak np. ci uczestnicy ekspedycji polarnej krojący chleb piłą łańcuchową 🙂
Zajrzeliśmy również do Nawiedzonego Domu, w którym największe wrażenie wywarł na nas labirynt luster.
I to, z czym najbardziej kojarzy nam się Legolandem – figury i domy z klocków. Szczerze mówiąc, nawet nie spodziewałam się takiego profesjonalizmu w podejściu do konstruowania. Klockowe pojazdy jeżdżą wyznaczonymi trasami, mosty zwodzone się podnoszą, fontanny tryskają wodą – wszystko ruchome!
Muszę przyznać, że to właśnie w mini miasteczku Lego pierwszy raz zobaczyłam, w jaki sposób działa śluza.
Gościliśmy też na mini planie filmowym, gdzie mogliśmy obserwować akcję z kamery Legooperatora.
To była dla nas niesamowita przygoda. Do Legolandu na pewno kiedyś wrócimy, może tym razem z naszymi pociechami.
Ciekawskim polecam również zajrzeć: