Eurotrip – jak to się zaczęło.
Jest coś we mnie z Bilbo Baggins’a*. Kocham mój dom i uwielbiam spędzać w nim czas. Czerpię z niego poczucie bezpieczeństwa i pewności jutra. Przebywanie w domu jest dla mnie nienużącą rutyną – czas w nim spędzony stawiam za największe sacrum. Czasem jednak napada mnie chęć opuszczenia mojego słodkiego luksusu i przeżycia przygody. A raczej PRZYGODY. Takiej, którą będzie można wspominać latami i opowiadać najbliższym. Takiej, która przesunie ustalone przeze mnie granice i zweryfikuje drabinę ustalonych wartości. Pragnę doświadczyć wrażeń, których nie zagwarantuje mi żadna książka czy film. I z tego pragnienia przeżycia przygody narodziła się miłość do podróżowania.
Największym szczęściem, jakie mnie w życiu spotkało, to napotkanie na mojej drodze życia człowieka, który pod wieloma względami jest taki jak ja. Oboje potrafimy cieszyć się ciepłem domowego ogniska, a także ochoczo rzucić się w wir przygód. Powiedziałabym nawet, że to T. jest moją motywacją – rozpala we mnie potrzebę zobaczenia nieznanych mi dotąd miejsc. Zburzył moją potrzebę poczucia stabilizacji. Odkrył na nowo zapomnianą osobę, jaką kiedyś byłam.
***
Początkowo miała być Hiszpania i to na cały miesiąc. Za wycieczką do Hiszpanii przemawiał fakt, że nasi znajomi byli, widzieli i wrócili z wycieczki baaardzo zadowoleni i całkiem nieźle opaleni. Drugi, przesądzający o sprawie atut – nasz kolega, Dexter, ze swoimi kumplami chciał docelowo wybrać się na Lazurowe Wybrzeże, więc moglibyśmy pojechać większą ekipą na dwa samochody. Zgodnie uznaliśmy, że miesiąc podróży będzie wystarczającym terminem, aby bez pośpiechu wszystko zobaczyć i w spokoju przeżyć. Potem zaczęły się kalkulacje i szybko okazało się, że nasz budżet będzie na taką wyprawę niewystarczający, ponieważ kupno samochodu mocno nadwyrężyło nasze kieszenie. Jechać na północ – jeszcze drożej, jechać na wschód – ryzykownie. Tak więc padło na Bałkany.
Ku naszej radości ekipa Dextera się wykruszyła i jego podróż na Lazurowe Wybrzeże stanęła pod znakiem zapytania. Przekabaciliśmy go więc do wyprawy z nami na Bałkany. Potem poprzez ogłoszenie zamieszczone na portalu podróżniczym znaleźliśmy Michała.
Nasze plany pokrzyżował jednak fakt, że T. nie dostał urlopu na 4 tygodnie, skróciliśmy więc wyprawę o tydzień. Po ustaleniu terminu podróży rozpoczęliśmy planowanie trasy. Zależało nam na tym, by był jakiś plan. Pozwoliło to nam uniknąć sprzeczek o to, gdzie kto chce jechać, ponieważ wszystko mieliśmy odgórnie rozpisane na dni. Każdy z nas miał szansę zaproponować miejsce, które chce zobaczyć w danym kraju. Co interesujące, udało nam się „z grubsza” trzymać odgórnie ustalonego planu. Gdy nastąpiła obawa, że możemy z czymś się nie wyrobić, weryfikowaliśmy trasę i odrzucaliśmy to, co w trakcie podróży przestało nas interesować, bo np. po co oglądać kolejną jaskinię, skoro już widzieliśmy dwie.
Zimą mieliśmy drobną kraksę samochodową i zdecydowaliśmy się na kupno nowego auta. Przy wyborze modelu sugerowaliśmy się planowaną na lato podróżą po Bałkanach – auto musiało być solidne, oszczędne, a jego części zamienne łatwo dostępne. Wybór padł na Forda Focusa i póki co ani razu nie żałowaliśmy tego zakupu. Na zagranicznej trasie samochód zdał egzamin na 5 z małym minusem**! Mimo paru problemów spowodowanych głównie górzystym terenem oraz wysoką temperaturą, udało nam się bez większego uszczerbku przejechać 7000 km! Co prawda w krajach bałkańskich problematyczne stało się znalezienie autoryzowanego serwisu Forda (chociaż nie ukrywam, że czasem ciężko było znaleźć jakikolwiek serwis), ale łataliśmy auto czym się dało i takim sposobem udało nam się bezpiecznie wrócić do Polski.
Przed samą podróżą pozałatwialiśmy sprawy formalne i nieformalne, których ogarnięcie umożliwiało nam przeżyć okres wakacji bez większego stresu (o tym, co należy załatwić przed podróżą napiszę w innym wpisie). Chcieliśmy celebrować rozpoczęcie naszej wyprawy pobytem na Woodstocku, dlatego od razu po odbiorze Michała z Poznania, wyruszyliśmy na zabawę do Kostrzyna. Tak oto rozpoczął się pierwszy dzień Eurotripu, o którym poczytać możesz tutaj.
* Wcale nie chodzi o to, że również mam wielkie, owłosione stopy. Wiem, że co niektórzy liczyli na takie wyznanie 😛
**Kwestia trochę sporna, bo T. ocenił auto na 4, ale to mój blog i to mnie powinniście słuchać.