Eurotrip dzień 2 – Czechy: Praga
CZECHY
Waluta: euro
Język: czeski, można dogadać się w języku angielskim
Autostrady w większości płatne – wymagana winieta
Kraj należący do UE – niewymagany paszport
Co przywieźć na pamiątkę: drewnianą kukiełkę, piwo
Z Berlina wyruszyliśmy od razu po branchu w restaruracji Wittenauer Jazz-Scheune, gdzie mieliśmy okazję zjeść pyszne śniadanie podczas występu jazzowego zespołu. Na ucztę zaprosiła nas siostra T., żebyśmy mogli, jak to podsumował T., posłuchać przy dobrej muzyce jedzenia 🙂
Jako że głowy mamy tęgie i umysły otwarte, postaraliśmy się nauczyć podstawowych i przydatnych zwrotów w języku niemieckim, z czego do tej pory pamiętamy tylko jeden titen anfasen – co znaczy „macać cycki”.
W taki sposób suszy się pranie w trasie.
Czechy przywitały nas ciepłą, aczkolwiek deszczową pogodą. Jadąc autostradą obserwowaliśmy, jak widok robi się coraz bardziej górzysty i… coraz bardziej gotycki. Po drodze mijaliśmy sporo kościołów o średniowiecznym charakterze architektury. Czechy to kraj kościołów, pałaców i zamków.
Dojechaliśmy do Pragi popołudniu. Udało nam się znaleźć parking na Hradczanach, więc idąc z góry do miasta mogliśmy podziwiać jego panoramę. Urzekły nas przepiękne czerwone dachy i strzeliste wieże kościołów i pałaców.
Gotyk to jest coś, co Zawadiaki lubią najbardziej, a Katedra Świętych Wita, Wacława i Wojciecha zwana jest perłą europejskiego gotyku. Przechowywane tam są insygnia władzy czeskich królów, a w podziemnych grobowcach spoczywają ich ciała.
Bazylika i klasztor Św. Jerzego
Zamek na Hradczanach
Praga to miasto drewnianych zabawek. Sklepików, gdzie można kupić sobie drewnianą kukiełkę, jest mnóstwo.
Muzeum zabawek
Spacer kamiennym Mostem Karola.
Dexterowi zależało, aby zobaczyć średniowieczny zegar astronomiczny ulokowany na szczycie Ratusza Staromiejskiego. Zegar składa się z trzech części: astronomicznej (pokazującej położenie ciał niebieskich), kalendarzowej – (z tarczami symbolizującymi miesiące) i animacyjnej – (z ruchomymi figurkami).
W drodze powrotnej
Szukaliśmy miejsca, gdzie moglibyśmy zjeść sytą obiadokolację. W Pradze knajpek z jedzeniem jest pełno, nam natomiast zależało na skosztowaniu prawdziwej czeskiej kuchni. Zapytany przez nas przypadkowy mieszaniec Pragi polecił nam knajpkę Lokál.
Jeszcze przed podróżą sprawdzałam na portalach podróżniczych, jakiego dania skosztować w każdym kraju. W Czechach szczególnie polecano „smażony syr”, czyli kawałek smażonego, panierowanego sera. Zamówiłam do tego pyszne ziemniaczki, sosy i… oczywiście wyśmienite czeskie piwo. Za dwa obiady zapłaciliśmy 310CZK, co daje ok 48 zł. Niedrogo, biorąc pod uwagę, że znajdujemy się w centrum stolicy państwa.
Zapadał zmrok, gdy szukaliśmy noclegu. W drodze powrotnej mieliśmy szansę zobaczenia jeszcze Katedry Wita, tym razem przepięknie oświetlonej.
Wracając o zmroku do samochodu przeżyliśmy traumę. Zwróćcie uwagę na to zdjęcie.
Żeby wam podpowiedzieć, powiększę fotografię.
Tak to skupisko wielkich, czarnych pająków! I nie jest to jedna tak potwornie oblepiona lampa, ale pająki były obecne wszędzie – na każdej latarni, przy dachach i oknach domostw. Potworność!
Jeszcze przed podróżą wyczytałam, że warto szukać noclegów w „ubytownach”, czyli w czymś pomiędzy schroniskiem a hotelem robotniczym. Jadąc do miasta upatrzyłam przy ulicy szyld „ubytowani”, więc zrobiłam zdjęcie szyldu i nazwy ulicy, żeby wiedzieć, jak trafić. Mieliśmy pecha, bo wcale nie było tanio, w dodatku gospodyni wyraźnie sprawiał problem ulokowanie naszego samochodu, dlatego daliśmy sobie spokój i ruszyliśmy na dalsze poszukiwania.
Dexter: Może przenocujemy u tej Czeszki z Facebook’a…
T.: A skąd ją znasz? Rozmawialiście chociaż?
Dexter: Nie. Polubiłem jej profil na Facebook’u. Jest modelką.
T.: No kurde, stary, to jakbym pytał Edytę Górniak o nocleg u niej, bo byłem na jej koncercie.
Muszę przyznać, że obrzeża Pragi nie są już takie ciekawe. Pełno tam podejrzanych typów i jak to powiedział T.: wszędzie czuć skuna. Ponoć w Czechach legalne jest posiadanie przy sobie małej ilości narkotyków. „Mała ilość” to maksymalnie 10 g marihuany i 5 g haszyszu.
Byliśmy już bardzo zmęczeni, dlatego postanowiliśmy, że jednak rozbijemy namiot w pierwszym lepszym napotkanym miejscu. Na nasze szczęście na horyzoncie pojawiła się stacja benzynowa, więc zajechaliśmy za tira na postoju i rozbiliśmy jedynie mały namiot Michała, żeby zanadto nie rzucać się w oczy. Poszliśmy od razu spać – nazajutrz czekała nas długa podróż do Wiednia.
Z całej wyprawy żałuję najbardziej, że nie udało nam się przespacerować po Pradze nocą. Gotyckie zdobienia i strzelistości są podkreślone doskonale dobranym oświetleniem i nocą zabytki wyglądają jeszcze piękniej. Na zwiedzanie Pragi warto przeznaczyć dwa dni, my niestety mieliśmy do dyspozycji jedynie kilka godzin. Na szczęście do Czech nie mamy daleko, więc może uda nam się zorganizować jakąś spontaniczną wycieczkę do tego kraju.