Borne Sulinowo • Kłomino • Brzeźnica-Kolonia
Za oknami szaro, mokro i zimno, ale czy to musi być przeszkodą do przeżycia niezwykłej podróży? Znamy takie miejsca, które właśnie jesienią nabierają osobliwego uroku. Swoim psychodelicznym klimatem, lokalizacją, a także historią wspaniale wpisują się w melancholijny klimat jesieni.
W tym wpisie poświęcę kilka słów o okolicach Bornego Sulinowa, które mieliśmy okazję zwiedzić rok temu. Pomimo wiosny w pełni, była to wyjątkowo zimna i wietrzna majówka – pogoda taka jak dziś. Dlatego zwlekałam z wpisem o okolicach Bornego Sulinowa do listopada.
Polecamy trasę miłośnikom historii, przygód z dreszczykiem lub tym, którzy po prostu lubią buszować pośród rozwalających się budynków tak jak my. Miejsca, które zwiedziliśmy wiąże wspólną historią – tereny te długo nie istniały na mapach, gdyż należały do tajnej radzieckiej bazy wojskowej, do momentu, aż w 1992 nagle opustoszały. Rosjanie wyprowadzili się nagle, pozostawiając część swojego dorobku na miejscu. Budowle z tego okresu stoją do dziś – niszczeją i są wyburzane, dlatego warto wybrać się na krótką wycieczkę i poznać ich niezwykłą historię – do miejsc, w których wciąż czuć obecność duchów przeszłości.
Zdecydowaliśmy się na tę wycieczkę, bo ominęła nas dwa lata temu niesamowita wyprawa do Kłomina. Mieliśmy zabrać się z Dexterem, jakoś tak jednak wyszło, że nie udało nam się pojechać, a potem, oglądając zdjęcia Dexa, bardzo żałowaliśmy. Wiedzieliśmy, że my także musimy zwiedzić tamte rejony i że z naszą podróżą musimy się spieszyć, bo Kłomina ubywa coraz bardziej (budynki są sukcesywnie wyburzane, gdyż grożą zawaleniem).
Wypytując wujka Google okazało się, że w całym rejonie znajdują się niezwykłe miejsca, tak więc zahaczyliśmy o Borne Sulinowo i Brzeźnicę-Kolonię.
Jedziemy, jedziemy i mijamy takie cudo! W tył zwrot i lecimy oglądać ten zawalony most na rzece Gwdzie. Wysadzili go Niemcy uciekający przed radzieckimi wojskami.
Złomiarze zabrali co mogli, ale mostu najwidoczniej nie da się ruszyć.
Pod Bornym Sulinowem położony jest radziecki cmentarz, w którym chowano żołnierzy stacjonujących w bazy wojskowej oraz członków ich rodzin. Znajduje się 344 mogił, w tym 146 osób o nieustalonych personaliach. Na cmentarz przeniesiono z centrum miasta pomnik Iwana Poddubnego (dwudziestoletniego szeregowca, który zginął w 1946 walcząc z… Polakami) – monument ten popularnie zwany jest „pomnikiem z pepeszą”.
Po 1970 zaprzestano pochówków dorosłych i chowano tu wyłącznie dzieci rodzin personelu Bornego. Ściska serce widok dziecięcych nagrobków – ze zdjęciami, obłożonymi maskotkami, lalkami, samochodzikami i wiatraczkami.
Borne Sulinowo – wybudowane w 1936 miasteczko militarne szkoły artylerii Wehrmachtu, którego otwarcia dokonał 18 sierpnia 1938 Adolf Hitler. W 1945 roku miasteczko zajęła Armia Czerwona.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od piwnic Domu Oficera. Jest to niesamowicie duży budynek o ciekawej architekturze położony nad jeziorem Pile. Wybudowany przez Niemców w latach 1935-36 pełnił funkcje reprezentacyjne. Było tu kasyno oficerskie, wykwintna restauracja oraz olbrzymia sala koncertowa mogąca pomieścić ok. 1.000 widzów. W okresie radzieckim mieścił się tu Garnizonowy Dom Oficera z salą taneczną, szkołą muzyczną, biblioteką, salą kinową, salą koncertową i restauracją.
Widok z dachu, na który oczywiście się również wspięliśmy.
W dniu 1 lutego 2010 w Domu Oficera wybuchł pożar, który strawił m.in. salę koncertową i wiele innych pomieszczeń.
W Bornym stoi sobie taki oto niewykończony bloczek. Budowę rozpoczęto w 1988 r. i nie ukończono do dziś.
Wnętrze bloku. Dotarliśmy do 3 piętra – schody były zbyt niestabilne, aby wchodzić wyżej.
Następnie wybraliśmy się na poszukiwanie bunkrów pod Bornem S. Błąkaliśmy się prawie 3 godziny po lesie i jedyne, co udało nam się znaleźć to fragment na zdjęciu. Pod koniec wędrówki Dex zaczepił pewną babcię i zapytał ją, gdzie tutaj znajdują się bunkry: „Panie, tyle lat tutaj żyję, obeszliśmy te lasy w promieniu 30 km i żadnych bunkrów nie widzieliśmy”. Wyszliśmy z lasu i śmialiśmy się sami z siebie. Nasze trzygodzinne poszukiwania można podsumować cytatem „Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście”.
Jak na ironię, jadąc do Kłomina natrafiliśmy na wielką tabliczkę ze strzałką i napisem „Do bunkrów” Byliśmy już tak zmęczeni chodzeniem, że dotarliśmy tylko do jednego.
No i Kłomino. Faktcznie wyburzane. Dex pokazywał nam, gdzie jeszcze 2 lata temu stały inne budynki. Teraz są tam trzy bloki (jeden zamieszkały!), szpital i coś co było garażem, kinem, lub stołówką.
Kłomino, podobnie jak Borne Sulinowo, to dawna siedziba radzieckich wojsk. Do 1992 roku miejscowość była bazą Armii Radzieckiej. W okresie powojennym rozebrano 50 budynków poniemieckich, by odzyskać cegłę do budowy Pałacu Kultury w Warszawie. W przeciwieństwie do Bornego Sulinowa Kłomino nie zostało zasiedlone.
Trzy niezwykle głębokie zbiorniki z wodą – najprawdopodobniej pozostałość po oczyszczalni ścieków. Bez oznakowania, zabezpieczenia, ostrzeżeniu o niebezpieczeństwie – głęboki zbiornik z wodą w podłożu. Nie polecam zabierać na takie wycieczki dzieci.
Szpital. Jedyne miejsce, gdzie można było znaleźć jakieś pozostałości po dawnych mieszkańcach. Na zdjęciach Dextera i Asi można było dostrzec stare gazety radzieckie, maszynkę do golenia, wojskowe maski gazowe. Niestety, nie doczekało to do naszej wycieczki
Klatka schodowa szpitala uległa całkowitemu zawaleniu (wybuerzeniu?). Żadnych szans na wejście wyżej. Dlatego weszliśmy niżej.
Piwnice – tylko dzięki Tobiaszowi, „długiemu czasowi naświetlania” i naszym latarkom udało się zrobić takie jasne zdjecie. W rzeczywistości – niczego tam nie widać
A to już Brzeźnica-Kolonia – była jednostka radziecka. W jednostce tej znajdował się jeden z czterech składów głowic atomowych w Polsce. Obiekt serii „Granit” przypomina swoim wyglądem wielką betonową rurę; jego przeznaczenie do końca nie jest znane, lecz prawdopodobnie stanowił on czasowe ukrycie dla pojazdu transportującego głowice atomową z miejsca magazynowania do miejsca odpalenia rakiety.
Jednostka nieopodal Brzeźnicy-Kolonii została wybudowana przez Wojsko Polskie, a następnie przekazana w użytkowanie Rosjanom. Głowice atomowe, które przechowywane były w podziemnych magazynach, należały do Rosjan, ale w przypadku potrzeby użycia miały być przekazane Ludowemu Wojsku Polskiemu.
Wnętrze takiego podziemnego magazynu. Platforma na której stoimy znajdowała się 4 metry od podłoża. Zejść można było po dwóch balach trzymając się za wystające ze ścian pręty. Oczywiście, na własną odpowiedzialność.
Chłopcy oczywiście zeszli, ja postanowiłam dopingować ich na górze.
Najwidoczniej w jednym z sektorów wybuchł pożar.