Eurotrip dzień 1 – Przystanek Woodstock
Wylądowaliśmy na Przystanku Woodstock około 2.00 w nocy. Niesamowicie zmęczeni zgarnęliśmy najpotrzebniejsze rzeczy z samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Prosiliśmy naszych znajomych, którzy przybyli dzień prędzej na tę imprezę, żeby zarezerwowali nam miejsce, rozbijając nasz namiot koło swojego (kto jeździ na Woodstock, ten wie, jak trudno o dobre miejsce, gdy przyjeżdża się w połowie trwania festiwalu). Zasygnalizowali nam w smsie, że mieli małe problemy z jego rozbiciem, ale namiot jako tako stoi. W rzeczywistości, namiot raczej powiewał na trzech kijkach niż stał, natomiast, co gorsza, Woodstockowicze z sąsiedztwa, widząc niezamieszkały przez nikogo namiot, urządzili sobie w nim toaletę! Z namiotu wydobywał się odór ekskrementów. I jakby tego było mało… zaczęło padać. Zmęczeni, obładowani tobołami, staliśmy przed śmierdzącym szczynami namiotem w deszczu. Piękny początek Eurotripu… Spakowaliśmy namiot w worki na śmieci i wróciliśmy do samochodu. Postanowiliśmy spędzić w nim noc. Po Woodstocku ruszyliśmy w kierunku Berlina do siostry T. Tam mieliśmy okazję porządnie się wyspać, umyć i wyprać namiot. Ruszyliśmy nazajutrz po południu w kierunku Czech.
Chciałabym zatrzymać się tutaj i poświęcić trochę uwagi imprezie Przystanek Woodstock, z którą wiąże mnie wielki sentyment. Jest to dość kontrowersyjny event – mówi się, że Woodstock albo się kocha, albo nienawidzi. Na Woodstock jeżdżę od 2010 roku z pominięciem roku 2011 i będę jeździć tak długo, jak tylko będę w stanie. Napiszę, dlaczego Przystanek Woodstock jest dla mnie tak wyjątkową imprezą i dlaczego polecam ją, jako „must be” na Waszej liście podróży do odbębnienia.
***
Oto wspomnienie powrotu z pierwszego w moim życiu Woodstocku. Było wtedy parne sierpniowe popołudnie. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania zrzuciłam ciężkie zakurzone torby w przedpokoju i ruszyłam do łazienki. Byłam niesamowicie brudna, niewyspana, a granice rozciągnięcia mojego pęcherza moczowego zostały niebezpiecznie przekroczone. Bolały mnie barki od dźwigania tobołów, bolała mnie głowa od kaca i jajniki od siedzenia na zimnej ziemi. Byłam jak ta kotka, co nie zawsze jadła Whiskas*, ale wiedziałam na pewno, że jeszcze niejednokrotnie zawitam na Woodstocku. Bo jest coś w Woodstocku, co urzeka, co każe Ci wrócić, nawet jeżeli wypłukał z Ciebie całą energię. Naładujesz baterię przez rok i wyruszysz znowu. Na szaloną, nieokiełznaną zabawę.
Nim doszło do mojego pierwszego razu z Woodstockiem, byłam święcie przekonana, że to impreza nie dla mnie. Muzyka puszczana na głównej scenie nie trafiała w mój gust. Kojarzyło mi się, że wyłącznie występują na niej gwiazdy rocka i to w jego cięższej odmianie. Nie byłam też uradowana wizją spania pod namiotem i długiej podróży pociągiem. Bo może ciężko to sobie wyobrazić, ale w tamtym czasie Zawadiaka w ogóle nie była fanką podróżowania i wychodzenia z domu na długo.
Charyzma znajomych sprawiła, że udało się im namówić mnie na wyjazd i od tamtej pory to ja co rok namawiam innych, aby jeździli ze mną. To, co mnie najbardziej urzekło w tej imprezie i to, co jest dominującym powodem, dla którego z roku na rok biorę urlop na początku sierpnia, to niesamowita atmosfera. Zawsze mam wrażenie, że na trzy dni trwania Woodstocku ludzie stają się dobrzy. Rozdają przytulaki i buziaki, dzielą się alkoholem i papierosami, zapraszają do tańca i śpiewu przy gitarze. Nie spotkałam się z chamstwem, wyzwiskami, niemiłym traktowaniem. Pomimo przeogromnego tłumu, nikt mnie nie szturchnął, ani nie przewrócił na ziemię. Poznałam wielu sympatycznych ludzi, którzy przywrócili mi wiarę w moralność młodego człowieka.
Lubię w Woodstocku to, że jest miejscem, gdzie można spotkać niesamowitych świrów, pozytywnie pokręconych ludzi. Cieszą mnie pomysłowe przebieranki, żartobliwe banery, czy niepohamowana kreatywność (nawet nie przypuszczacie, jakie rzeczy można zrobić z pustych puszek po piwie). Na Woodstocku każdy jest tym, kim chce, a ponadto staje się częścią jednego organizmu. Przynależy i uczestniczy.
Muzyka na Przystanku Woodstock zaskoczyła mnie swoją różnorodnością. Uczestnicy festiwalu mają do dyspozycji aż trzy sceny, na których występują wykonawcy różnorodnych gatunków muzyki. Dla mnie okryciem stała się Scena Folk. Dzięki niej zapoznałam się z twórczością wielu nieznanych mi dotąd artystów, a którzy doskonale wpisują się w mój gust muzyczny.
Rewelacyjnym miejscem na Woodstocku jest Akademia Sztuk Przepięknych, gdzie odbywają się ciekawe atrakcje, warsztaty, a także wywiady ze znanymi osobami. Gośćmi ASP byli między innymi Andrzej Wajda, Lech Wałęsa, Kuba Wojewódzki, Agnieszka Holland, Bogusław Linda, Manuela Gretkowska. Podczas wywiadu uczestnicy imprezy otrzymują możliwość porozmawiania z artystą i zadania własnego pytania.
Miasteczko Woodstock jest samowystarczalne. Można znaleźć tam toalety, prysznice, liczne punkty gastronomiczne, punkt medyczny, jest także mini Lidl! Teoretycznie nie trzeba z niego wychodzić, jednak jeśli zamierza się mniej wydać na piwo, warto zaliczyć pielgrzymkę do Kostrzyna.
Obecność Pokojowego Patrolu sprawia, że na Przystanku Woodstock czuję się bezpiecznie. Pamiętam jak podczas jednego koncertu Dexter stracił przytomność. W jednej chwili po prostu zsunął się z nóg. Zaczęliśmy cucić kumpla, ale w mgnieniu oka pojawił się Pokojowy Patrol i doprowadził Dexa do porządku. Wynieśli nas bezpiecznie z tłumu i skierowali do punktu medycznego. W tej sytuacji najbardziej zaskoczył mnie czas reakcji. Byliśmy wtedy w centrum tłumu i do tej pory nie wiem, jakim sposobem PP zdążył tak szybko do nas dotrzeć.
Wszystko ma jednak swoje plusy i minusy. Woodstock także ma małe niedociągnięcia, które spowodowane są głównie masowym charakterem imprezy. Mi najbardziej przeszkadzają następujące kwestie:
– problem z dostępem do toalety – no chyba, że znajdziecie w sąsiedztwie rozbity, porzucony namiot. Ktoś na pewno go rozbił, żebyście mogli się tam wysikać.
– wszechobecny brud, kurz i śmieci – takie to są uroki masowej imprezy w plenerze
– problem z dostępem do pryszniców z ciepłą wodą – kolejki w pi*du długie, za ciepłą wodę płaci się jak za złoto. Alternatywą są krany z zimną wodą.
– zdarzają się kradzieże
– przeludnienie – piekło mizantropa
Darzę Woodstock ogromnym sentymentem, głównie dlatego, że jest to impreza moich „pierwszych razy” – pierwszy skok na bungee, pierwsze samodzielne rozbicie namiotu, pierwsza kąpiel w błocie – czyli wszystkie te rzeczy, o których dokonanie nigdy bym siebie nie posądzała. Miałam także okazję zasmakować medytacji, podyskutować z księdzem na Przystsanku Jezus, potańczyć w namiocie wyznawców Hare Krishny. Uzbierało mi się z Woodstocku wiele niesamowitych wspomnień i to one zachęcają mnie co rok do powrotu do Kostrzyna nad Odrą.
A więc polecam Woodstock.
Jest OGIEŃ, zatem przybywajcie na Woodstock!
Do Woodstocku 2015 pozostało:
[countdown]
PRZYPISY
*W leju po bombie A. Sapkowski
Zdjęcia Woodstocku z okresu 2010 – 2014
Źródło zdjęcia z nagłówka: http://realitynet.pl/e107_images/newspost_images/7758.jpg 17.06.2015