Przegląd #lipiec, #sierpień, #wrzesień, #październik
Długo, oj długo nie było na noszerazykilka.pl Przeglądu. Musicie wybaczyć, ale lato i wczesna jesień zawsze odznaczały się u mnie wzmożoną mobilności ze względu na wycieczki i podróże. Dodatkowo w tym roku pojawiło się w moim życiu kilka zmian, które mimo swojego pozytywnego wydźwięku, odbiły się brakiem czasu na pisanie i momentami ciszy na blogu. Dlatego w przeciągu tych czterech miesięcy powstało wpisów tylko:
W tym fotorelacja z najpiękniejszego festiwalu na świecie: „Woodstock – gramy do końca świata!„, a także kontynuowany został wątek Eurotriupu w opisach z pobytu w chorwackim Dubrowniku, a także Czarnogórze.
Nie łatwo jest wyselekcjonować najlepsze rzeczy z przeciągu czterech miesięcy, jednak żeby nie robić z Przeglądu referatu, wybrałam tylko te naj, naj, abyście w skondensowany sposób otrzymali kilka istotnych polecajek.
KSIĄŻKA:
„Logo Design Love” David Airey – książka, dzięki której czuję, że w tym roku zarobię swój pierwszy milion 😉 A tak na serio, pozycja ta pozwoliła mi uporządkować w pewien sposób moją wiedzę na temat projektowania logo, którą, jako grafik-samouk, zdobywałam trochę po omacku. Plusem książki są liczne przykłady logotypów najbardziej rozpoznawalnych marek, genialnych w swojej koncepcji i prostocie. Informacje zawarte w książce stanowią kanon designera, dlatego polecam lekturę szczególnie osobom rozpoczynającym swoją przygodę z projektowaniem identyfikacji wizualnej.
„Trudno być bogiem” Bracia Strugaccy – Bracia S. chyba na zawsze pozostaną moimi ulubionymi pisarzami. Kocham ten ich sposób sprytnego przemycania czytelnikowi refleksji filozoficznej pod płaszczykiem barwnego science-fiction. Chociaż żadne z dzieł Braci, w moim mniemaniu, nie pobiło genialnością „Pikniku na skraju drogi”, to „Trudno być bogiem” na pewno zasługuje na uwagę, ze względu na swój sposób kreacji świata przedstawionego, który jest ewidentną aluzją do zagrożeń płynących z systemów totalitarnych i obrazuje bezsilność jednostki wobec toczących się zdarzeń.
Fabuła pokrótce: Grupa historyków z XXI wieku trafia na inną planetę, na której panuje ziemskie średniowiecze. Przebywają tam incognito, wcielając się w ziemskich szlachciców, aby móc dokładnie przyjrzeć się mechanizmom średniowiecznego systemu. Nie wolno im jednak wtrącać się ani interweniować w zachodzące zjawiska. Ich człowieczeństwo zostaje wystawione na wielką próbę, bo jak nie interweniować, gdy otaczająca cię rzeczywistość jest nadzwyczaj niesprawiedliwa i okrutna, a znane jest ci rozwiązanie, które uczyniłoby życie ludzi lepszym?
Trudno być Bogiem a zarazem człowiekiem.
PRZEPIS:
Zdradzam mój tajny sposób na powidła, które jeszcze niedawno Łowicz reklamował w mediach pod nazwą „Czekodżem”.
Swoją wersję „Czekodżemu”, a konkretniej „Czekośliwki”, robię co rok w olbrzymich ilościach, głownie dlatego, że T. lubi od czasu do czasu posmarować sobie skibkę dżemorem, a ta wersja, nie dość, że swojska i jako tako zdrowa, to jeszcze zawiera w sobie czekoladę! <3
Oto przepis na „Czekośliwkę”, łapcie:
• 2 kg śliwek węgierek
• 400 g cukru
• Dwie tabliczki mlecznej czekolady
• 5 łyżek kakao
Śliwki drylujemy i kroimy na cząsteczki. Wrzucamy do garnka o grubym dnie i smażymy na najmniejszym ogniu około 5 godzin, co jakiś czas mieszając, żeby powidła nie przypaliły się nam do dna. Na godzinę przed końcem dodajemy cukier, czekoladę oraz kakao.
Gotowe powidła przekładamy do wyparzonych słoiczków i pasteryzujemy.
ARTYKUŁY:
„Bangkok w pudełku zapałek” blog „Mary w Plecaku” – artykuł opisuje miejsce w Bangkoku, w którym można w rewelacyjny sposób nauczyć dziecko przedsiębiorczości, gospodarności i przekazać mu przystępnie zasady, którymi rządzi się dorosłe życie. Najprawdopodobniej nie utworzono jeszcze takiego miejsca w Polsce, co daje pole do popisu dla wszelkiego rodzaju start-up’ów.
http://marywplecaku.blogspot.com/2014/03/bangkok-w-pudeku-zapaek.html
„Nie musisz już walczyć, Matheryn” Urszula Jabłońska – wzruszający artykuł o śmierci, a jeszcze bardziej o miłości. Nie zdradzam nic więcej, zabierze się do czytania, leniuchy.
GRY:
„Tajniacy” – gra bardzo mnie zaskoczyła. Gdy, grając we dwójkę, wstępnie wypróbowaliśmy ją z T. nie wzbudziła w nas wielkiego zachwytu. Dopiero podczas rozgrywek w większym gronie, doceniliśmy jej walory, bo gra dostarczyła nam kupę śmiechu. W skrócie: gra polega na odgadnięciu nazw agentów przynależących do danej drużyny. Nazwa agenta to jedno słowo i żeby drużyna mogła je odgadnąć, szef grupy podaje hasło nawiązujące do słowa. Żeby jednak było ciekawej, możemy odgadnąć pseudonimy większej liczby agentów w jednej turze. Szef grupy podaje cyfrę, która określa liczbę agentów, do których pasuje hasło. Przykład: Dżin: 3 – nazwa trzech agentów pasuje do hasła „Dżin” – mogą to być agenci, nazywający się „Butelka”, „Duch”, „Pustynia”. Trzeba jednak uważać, żeby nie odgadnąć przypadkowo agenta drużyny rywalizującej lub, co gorsza, nie trafić na mordercę, który kończy grę i daje wygraną drużynie przeciwnej.
„Imago” – znudziły się wam tradycyjne kalambury? Mam dla was opcję, która rządzi się podobnymi zasadami, ale nie wymaga od uczestników kombinacji słownych i pokazywania. Hasła, których gra oferuje setki, gracze przedstawiają przy pomocy symboli nadrukowanych na przezroczach. Karty można nakładać na siebie, poruszać nimi, nawet podnosić, tworząc wizualizację przestrzenną. Jak dla mnie, jest to jedna z fajniejszych gier imprezowych.
FILM:
„Lobster” reżyser Yorgos Lanthimos – w niedalekiej przyszłości lub alternatywnej rzeczywistości ludzkość może egzystować jedynie w parach. Single trafiają do specjalnego ośrodka, w którym mają za zadanie spośród rezydentów wyłonić sobie partnera. Mają na to 45 dni, inaczej zostaną przemienieni w zwierzę. Czy to oby na pewno absurdalna fikcja? Powiedziałabym, że „Lobster” to groteska naszej rzeczywistości. Ulegając społecznemu przymusowi życia we dwoje, tworzą się niedobrane związki, w których partnerzy zakładają uśmiechnięte maski, aby stworzyć pozory, że tak naprawdę jest ok.
MIEJSCA:
Tutaj musiałam przeprowadzić sporą segregację i spośród szeregu niesamowitych miejsc, w których miałam zaszczyt gościć w te wakacje, wyłaniam to dla mnie najważniejsze:
Eurotrip 2016 – Via Baltica – wspaniała pięciodniowa podróż, którą odbyliśmy w raz z T. po Litwie, Łotwie i Estonii. Rejony te niesamowicie nas zaskoczyły i relacja z podróży na pewno pojawi się na blogu, gdy zakończę opisywanie przygód z Eurotripu 2014. Póki co, kilka migawek z trasy znajdziecie na moim Instagramie:
A jakie przygody i atrakcje spotkały Was w wakacje?