Przegląd #czerwiec
Niezaprzeczalnie – emocjonujący czerwiec za nami. Razem z T. przeżywaliśmy zmagania naszej reprezentacji na Euro 2016, ja dodatkowo straciłam paznokcie na bitwie bękartów w Grze o Tron. Nie był to dla mnie produktywny miesiąc jeżeli chodzi o prowadzenie bloga, bo w tym czasie powstało wpisów
ALE! Odbyliśmy już pierwsze wojaże po Polsce oraz okolicach Bydgoszczy i tematów do pisania pojawiło się mnóstwo. Jedno takie miejsce, Muzeum Ściśle Tajne, znajduje się tuż pod naszym nosem – zaledwie kilka minut jazdy od Bydgoszczy.
A oto wykaz tych czerwcowych najlepszych:
PRZEPIS: Brownie z kremem jogurtowym upichcony w ramach cotygodniowej zabawy na Instagramie #slatkipiatek. Przepis pochodzi ze stron kwestiasmaku.com. Wypieki z tej strony internetowej zawsze wychodzą świetnie, a to brownie było najlepszym jakie wyszło z mojego piekarnika. W tym przepisie zdumiewające jest połączenie trzech smaków – intensywnie czekoladowego spodu, świeżego, jogurtowego kremu i soczystych truskawek. Wypiek idealny na piknik z przyjaciółmi!
FILM: „Pentameron” reż. Matteo Garrone
Po sukcesie „Labiryntu Fauna” z nadzieją spodziewałam się wysypu filmów z gatunku „baśń dla dorosłych”. Ku mojemu niepocieszeniu producenci filmowi nie złapali, w czym tkwił sukces „Fauna” i dalej inwestują swoją kasę i czas w Marvele.
Baśnie nigdy nie były dla dzieci. Wie to każdy, kto sięgnął po oryginalne wydania utworów Braci Grimm czy „Baśnie 1000 i jednej nocy”. W autentyczną genezę gatunku wpisane jest okrucieństwo, niesprawiedliwość, a także erotyzm. Film Garrone powstał na podstawie zapomnianego, prawie czterystuletniego zbioru opowiadań „Pentameron” Giambattisty Basilego. Baśnie te stały się inspiracją dla późniejszych twórców, m.in. braci Grimm, Charles’a Perrault, a także J. R. R. Tolkiena. (Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat pierwotnej specyfiki gatunku jakim jest baśń, zapraszam do dwóch ciekawych artykułów http://lekturaobowiazkowa.pl/ksiazki/basnie-komu-sa-potrzebne/ oraz http://lekturaobowiazkowa.pl/ksiazki/basnie-braci-grimm/).
Dla swojej produkcji reżyser „Pentameronu” spośród 50 nowel wybrał trzy, które delikatnie zazębiają się na początku i końcu fabuły. Wszyscy główni bohaterowie trzech opowieści spotykają się razem przy pogrzebie i koronacji, sugerując, że należą do jednego świata przedstawionego, ale funkcjonują niezależnie, bo są władcami różnych królestw.
Bohaterką pierwszej historii jest królowa, która rozpaczliwie pragnie dziecka. Aby poczuć w sobie nowe życie jest w stanie poświęcić wiele, ale czy to poświęcenie się opłaci?
Druga nowela opowiada o rubasznym królu, który zakochuje się w dziewczynie, słysząc wyłącznie jej przepiękny śpiew i dźwięczny głos. Nie widząc nigdy jej oblicza nie przypuszcza nawet, że jego wybranką jest staruszką, która prowadzi z królem zmysłową grę. Czy pragnienie staruszki romansu z królem się ziści?
Bohaterem trzeciej opowieści jest król, który pragnie wybrać swojej córce przyszłego męża. Rękę księżniczki otrzyma ten, który rozwiąże wymyśloną przez władcę zagadkę. Czy księżniczka będzie szczęśliwa z wybranym przez ojca kandydatem?
„Pentameron” opowiada o ciemnej stronie ambicji i pragnień, gdyż każdy z bohaterów płaci za nie srogą cenę. Mnie osobiście spodobała się niesztampowość akcji – przez cały czas trwania filmu nie byłam w stanie przewidzieć, w którym kierunku potoczy się fabuła, ponieważ cały ten baśniowy świat, niczym w śnie, rządził się własnymi prawami. Dodatkowo urzekło mnie w „Pentameronie” szerokie pole dla interpretacji zachodzących zdarzeń, a piękne ujęcia niczym z barokowych obrazów i niesamowita muzyka były rozkoszną ucztą dla moich zmysłów.
To, co mnie interesuje, to oglądanie dobrych filmów. Niektórzy lubią oglądać lekką akcję, jak to mawiają: dla „odmóżdżenia” po intensywnym dniu w szkole lub pracy. Mnie tego typu produkcje nie dostarczają ŻADNEJ rozrywki, dlatego żeby przypadkowo nie stracić czasu oglądając banał, często przy wyborze filmu kieruję się recenzjami widzów oraz zdobytymi nagrodami filmowymi. W przypadku „Pentameronu” gdybym bazowała wyłącznie na podstawie recenzji widzów, pewnie nigdy nie sięgnęłabym po ten tytuł. Tym, co mnie przekonało do obejrzenia „Pentameronu” to nominacja do Złotej Palmy na festiwalu w Cannes – a to jest już dla mnie konkret-wyznacznik. Negatywne recenzje usprawiedliwiam tym, że „Pentameron” nie jest przeznaczony dla osób poszukujących wartkiej akcji i lubiących mieć wszystko podane na tacy. Jednak ta krytykowana przez recenzentów niejasność motywów i zdarzeń w filmie Garrone postawiła moją uwagę na baczność, przez co nie zaznałam nudy podczas ponad dwugodzinnego seansu.
Kilka kadrów z filmu
MIEJSCA:
- opisane w ostatnim wpisie Muzeum Ściśle Tajne
- Wilczy Szaniec w Gierłoży – dawna siedziba Adolfa Hitlera, o której trochę więcej wkrótce 😉
ARTYKUŁY:
No to jak jest z tymi dziećmi? Podróżować z nimi czy nie? Dziewczyna Spłukana przytacza kilka ciekawych argumentów, których na pewno nie zawaham się użyć, gdy kiedyś sama zostanę rodzicem i ktoś zakwestionuje moją decyzje o podróżowaniu z dzieckiem.
Artykuł, który trochę rozjaśnił mi w głowie i pozwolił zrozumieć zachodzące na murawie zjawiska podczas tegorocznego Euro 😉
MUZYKA: „Light of seven” autorstwa Ramin Djawadi – tak, to ta muzyka, przy dźwiękach której został wysadzony sept w „Grze o Tron”. Jak dla mnie to doskonałe uwieńczenie 6 sezonu. Cały album Gry o Tron dostępny jest na Spotyfy.
KSIĄŻKA:
„Metro 2035”, Dmitrij Glukhovsky
Metro bardzo długo kojarzyło mi się z wirtualną strzelanką, którą nabyłam pięć lat temu na białoruskim bazarku. Pomimo że nigdy jej nie odpaliłam, bo jak się okazało, mój komputer nie sprostał wymaganiom CD, to i tak główny zarys fabularny był mi mniej więcej znany:
po wybuchu bomby atomowej części Moskwiczan udało się schronić metrze. Tam pędzili swój marny żywot, od czasu do czasu zmagając się ze zmutowanymi sąsiadami łasymi na ich mięso.
Teraz, gdy przerobiłam już oryginalną literacką wersję tej historii, widzę, jak płytko została potraktowana (Mniej więcej tak samo jak gra STALKER w kontekście „Pikniku na skraju drogi” Braci Strugackich). Nieszczęśliwie rozpoczęłam swoją znajomość z Metrem od ostatniej części sagi. Nie przeszkadzało mi to całkowicie w odbiorze lektury, ponieważ dzięki mnogości retrospekcji byłam na bieżąco ze sprawami sprzed dwóch lat trwania akcji.
Glukhovsky (nie mogę przeboleć, czemu w polskim przekładzie nie widnieje Głuchowski) w trzeciej części skupia się na strukturze metra i regułach nim rządzących. Całe metro jest podzielone na sektory, na które składają się poszczególne stacje. Mamy tam rejony bogatej, kupieckiej Hanzy; ośrodki Polis będącego centrum kultury i oświaty; obszary zajmowane przez Neokomunistów czy faszystowską Czwartą Rzeszę i pełno małych oddzielnych stacji, będących pionkami w rękach tych ważniejszych. Trzecia część książki została obdarta z paranormalnych sytuacji (najprawdopodobniej wszystkie potworne mutanty zostały wybite w poprzednich częściach serii) na poczet zobrazowania toczącej się w metrze gry politycznej, tej samej, którą dobrze znamy z naszej rzeczywistości – tylko sprowadzonej do skali mikro fikcyjnego świata. Bo jeżeli ktoś myśli, że ogólnoświatowa katastrofa zmieni naturę człowieka, to Glukhovsky mu pokaże, że się grubo myli.
Literaturę o charakterze postapokaliptycznym cenię głównie za pokazanie możliwych wariantów przyszłej rzeczywistości, o tyle prawdopodobnej, że obecnie człowieczeństwo dysponuje licznymi środkami do unicestwienia świata. A w dziele Glukhovsky’iego dodatkowo, mając pojęcie jakim przepychem i bogactwem odznacza się obecnie moskiewskie metro, spodobało mi się zobrazowanie posapokaliptycznego wyglądu każdej ze stacji.
Dzięki niesamowitemu prezentowi jaki sprawił mi T. , będę miała okazje zapoznać się z poprzednimi częściami „Metra”, a także innym ciekawym ujęciem przyszłej rzeczywistości według Glukhovskiego zobrazowanej w książce „Futu.re”. Wiadomo już, w jakich literackich klimatach upłyną mi te wakacje 😉
A co wam ciekawego przyniósł czerwiec?