Przegląd #marzec #kwiecień

Marzec i kwiecień zleciały jak z bicza strzelił. Nastał maj, przybyła wiosna, wyszło słońce – my także ruszyliśmy się sprzed komputerów i po intensywnie spędzonej majówce znalazłam w końcu czas, aby podzielić się z wami tym, co najlepsze z ostatnich dwóch miesięcy.

Ilość napisanych postów:

2

Wynik byłby niezły, gdyby nie był to Przegląd z dwóch miesięcy 🙂 Jednak jeżeli weźmiecie pod uwagę jak bardzo rozpisałam się w Białoruś: Mińsk (2010) część 2 sądzę, że uzyskam rozgrzeszenie. Wpis zamyka wątek mojej wymiany studenckiej odbytej w 2010 roku. Zawarłam w nim trochę więcej uwag z antropologicznego i kulturowego aspektu wizyty w Mińsku. Możecie się z niego dowiedzieć, kim jest etażowy, dlaczego Białorusini nie mówią po białorusku i co możecie mi przywieźć z podróży na Białoruś i dlaczego są to suszone kalmary w sosie chili. <3

Wznowiłam opisywanie przygód z Eurotripu, ponieważ pamięć zaczyna zawodzić mnie coraz bardziej i częściej niż zazwyczaj kłócimy się z T. o jakieś detale z podróży. Ostatnio w poście Eurotrip dzień 8 Chorwacja: Omiś przedstawiłam wam niesamowite miejsce będące niegdyś siedzibą piratów. Obecnie z gorliwością szykuję kolejny wpis, tym razem o miejscu, które jest moim number one nie tylko jeżeli chodzi o Chorwację, ale cały Eurotrip! Wyglądajcie wkrótce na blogu 9 dnia Eurotripu!

Tradycyjnie ranking tych naj naj rzeczy i spraw, które umiliły mi zeszłe dwa miesiące.

Najlepszy przepis

chleb na zakwasie i chleb na drożdżach. W miarę możliwość staram się sama piec chleb, najczęściej orkiszowy. Nie ma w tym wielkiej filozofii, jeżeli znajdzie się odpowiedni przepis. Ja korzystam z tego i tego. Samodzielnie upieczony chleb jest zdecydowanie smaczniejszy, treściwszy i zdrowszy niż ta wata, którą sprzedaje Krys-And, dlatego zachęcam każdego do poświęcenia trochę czasu na inwestycję w swoje zdrowie. Zawsze dodaję do chleba otręby, czarnuszkę, sezam i posypuję płatkami owsianymi. Wychodzi naprawdę pycha!

– zostańmy już przy klimatach chlebowych i zdradzę wam przepis na pyszną pastę z awokado. Miałam do awokado kilka podejść i byłam gotowa już stwierdzić, że go nie lubię. Próbowałam zapiekanego, w sałatkach, koktajlach i jedyne co mogę o awokado powiedzieć, to że jest mdłe, bez smaku i w ogóle dupy nie urywa. Wszystko zmieniło się po tej paście – jest lekka, aromatyczna, idealna na swojski chlebek.

– jeżeli kojarzycie to zdjęcie z mojego Insta pt. „Nie mam rajstop, bo suszę schab”, to już wiecie, że za chwilę zdradzę wam przepis na mój schab wolno-dojrzewający.

schab wolnodjrzewający

Parokrotnie proszono mnie o udostępnienie przepisu na wykonanie tego nieziemskiego w smaku mięcha, więc dziś uchylam rąbka tajemnicy. Sekretną recepturę podała mi siostra, ale zerknąwszy w internet okazało się, że jednak nie jest taka tajemna i znajdziecie ją nawet na tej samej stronie, co chleb. Jeżeli miałabym dodać w tej kwestii coś od siebie, to polecałabym podzielić mięso na pół i suszyć dwa schaby po pół kilo. Moim zdaniem zmniejsza to ryzyko zepsucia się mięsa, bo niestety, jeżeli zauważycie chociaż kawałek pleśni na mięsie – cały schab trzeba wyrzucić.

Najlepszy produkt

– niepodważalnie żołędziówka, którą kupiłam, aby znaleźć jakiś substytut kawy. Kawy jednak nie ograniczyłam, ale żołędziówka bardzo przypadła mi do gustu. Napar z palonych żołędzi był bardzo popularny w Polsce nim sprowadzono do niej kawę. Na lata zapomniana, dziś na nowo odkrywa się jej zdrowotne i smakowe walory. Jest tak łagodna, że śmiało można podawać ją dzieciom.

Najlepsze miejsca:

The Bunkier w Poznaniu. Odwiedzony przy okazji i trochę mimo woli, bo znajomi, których odwiedziłam dostali zaproszenie od swoich znajomych na wypicie paru piw w „bunkrze”. Już oczami wyobraźni wdziałam jak chlejemy browce w jakiejś ciemnej, podziemnej melinie, wyjmując pająki z włosów i wdychając woń stęchlizny i pleśni. Teraz jaram się bunkrem jak dziecko i gdy ludzie pytają się mnie, co warto zobaczyć w Poznaniu, to mówię: „olać koziołki, idźcie do bunkra”. „The bunkier” to dawny schron, który adaptowano na Escape Room. Chłopaki, którzy tym zarządzają, oprowadzili nas po całym obiekcie i opowiedzieli o dawnym znaczeniu i funkcji tego miejsca. Dwa pokoje przeznaczyli na urządzenie Escape Room’a i śmiało mogę powiedzieć, że jest to najbardziej klimatyczny Escape Room, jaki widziałam i o jakim słyszałam! Nie tylko ze względu na miejsce ale także wyjątkowe wyposażenie, często zdobywane w antykwariatach i pchlich targach. Polecam pokój „Program: Goździk”. Uczestnicy zabawy, wychodząc z pokoju, mówią, że twórcy muszą być nieźle popier****ni, skoro wymyślili coś takiego.

(Wbrew pozorom nie jest to wpis sponsorowany).

Najlepsze wydarzenie

–  Animocje – czyli festiwal filmów animowanych. Żałuję, że nie mogłam intensywniej uczestniczyć w wydarzeniu – udało mi się zaliczyć tylko jeden seans, ale zarówno obejrzany film jak i odwiedzona przy okazji wystawa lalek artystycznych wywarły na mnie niesamowite wrażenie.

Animocje wystawa lalek artystycznych
Animocje wystawa lalek artystycznych
„Ochrzczono mnie Loretta, ale wolę imię Lotta”

Animocje wystawa lalek artystycznych

Animocje wystawa lalek artystycznych

Ciekawe artykuły:

„Czy podróże kształcą?” autorstwa mojego guru podróżniczego – Paragonu z podróży.

„Dlaczego osoby, które często podróżują są najlepszymi kandydatami do pracy?” – Wiola Starczewska.

Najlepsze konta Instagram:

Ostatnio mam zajawkę na odręczne tworzenie typografii, dlatego ochoczo zaglądam na profile:

@type.gang – ciekawe inspiracje typograficzne

 @caseyligon – kreatywna dziewczyna, która tworzy napisy z wszystkiego, co ma pod ręką: kawy, ziaren, sznurówek od butów itd.

@kellycreates – artystka, która poprzez krótkie filmiki uczy odręcznego wykonania pisma kaligraficznego

Najlepszy film:

Czasem wydaje mi się, że znam już wszystkie schematy fabularne i jakkolwiek potoczy się akcja, na pewno mnie nie zaskoczy. Film „Pokój” reżyserii Lenny Abrahamson zaintrygował mnie samym trailerem i moja ciekawość zmusiła mnie do obejrzenia całości. Nawet zastanawiałam się, czy nie poświęcić „Pokojowi” osobnego wpisu, ale moje lenistwo wzięło górę, dlatego macie w Przeglądzie zarys zarysu tego, co chciałam opowiedzieć o tym filmie .

Film rozpoczyna się sielankową zabawą czteroletniego Jacka z jego mamą i może jedyne, co może zastanawiać to fakt, że nie zmienia się sceneria. Cały dzień matka (Joy) i jej syn spędzają w jednym pomieszczeniu, będącym równocześnie pokojem dziennym, sypialnią, kuchnią, łazienką, toaletą. Wkrótce widz poznaje brutalną prawdę – przed siedmiu laty matka Jacka została uprowadzona, uwięziona i do tego czasu jest przetrzymywana i rutynowo gwałcona przez mężczyznę, którego Jack i jego mama nazywają „Stary Nick”. Jak nietrudno się domyślić, Stary Nick jest również biologicznym ojcem Jacka. Pojawienie się dziecka dało Joy siłę do zachowania optymizmu i woli życia. Dla małego Jacka Pokój jest całym światem i nie zna innego życia, poza tym z telewizora, które matka, aby chronić dziecko przed brutalną prawdą, nazywa nieprawdziwym. Cały świat Jacka wali się, gdy pojawia się możliwość ucieczki i matka zostaje zmuszona wyjawić dziecku prawdę.

Przytoczony przeze mnie zarys fabularny to tylko preludium do faktycznego przedmiotu fabuły. Całość pokazuje proces przystosowania się do nowej rzeczywistości matki i syna. Paradoksalnie mały Jack, który nie znał innego życia niż te spędzone w Pokoju, znosi zmiany lepiej niż matka. Za swoją rolę Brie Larson, odtwórczyni roli Joy otrzymała Oskara, co moim zdaniem jest małym nieporozumieniem, bo w tym filmie to Jacob Tremblay grający Jacka powala na kolana.

W „Pokoju” urzekło mnie wyrwanie się filmu z utartych schematów fabularnych. Poruszona tematyka sprawiła, że oczekiwałam czegoś na wzór thrilleru, natomiast otrzymałam cudowny wyciskacz łez. Śmiało mogę nazwać „Pokój” najbardziej wartościowym filmem, który udało mi się obejrzeć w przeciągu ostatnich miesięcy, bo patrząc, jak mały Jack uczy się świata i ja dostrzegłam jego piękno na nowo.

Pokój film

https://media.multikino.pl/uploads/images/films/ROOM_DAY22-0113_3534b05b51.jpeg 05.05.2016

Najlepszy film animowany:

„Księżniczkę Kaguyę” udało mi się obejrzeć w ramach festiwalu Animocje. Japoński film animowany urzekł mnie nieszablonową tematyką, przepiękną muzyką, ale przede wszystkim malowniczą akwarelową kreską nawiązującą do dawnego stylu grafiki Wschodu. Nieoczekiwane zwroty akcji, które dla Europejczyka mogą zdawać się nieco dziwaczne, a także piękna oprawa akustyczno-wizualna sprawiają, że pomimo ponad dwugodzinnego seansu, widz wcale nie czuje się zmęczony.

„Księżniczka Kaguya” oparta jest na popularnej w Japonii „Legendzie o zbieraczu bambusu”. Fabuła filmu, ku mojemu lekkiemu rozczarowaniu, ściśle trzyma się „Legendy” i jeden wątek popsuł mi ogólny odbiór dzieła oraz wybił z przyjemnego melancholijnego stanu, w który wpadłam w trakcie trwania fabuły (tak, tak, chodzi o wesoły orszak Księcia Księżyca rodem pochodu hare kriszny z Przystanku Woodstock).

Film polecam trochę starszym widzom, którzy potrafią pojąć dramaturgię wyboru bohaterki pomiędzy tym, co nakazują konwenanse, a tym, do czego tęskni serce.

Księżniczka Kaguya

http://www.cubecinema.com/media/diary/Kaguyahime-2_U4ARdi7.jpg 05.05.2016

Najlepszy filmik:

https://vimeo.com/162052542

Sami zobaczcie, dlaczego 😉

Muzyka:

– płyta”Proxy” Julii Marcell. Do każdej nowo-wychodzącej płyty JM byłam bardzo entuzjastycznie nastawiona i z każdą następną przychodzi coraz więcej rozczarowania. Osądziłam „Proxy” przez pryzmat dwóch utworów, które królowały na Youtubie jeszcze przed ukazaniem się całego albumu. „Andrew” totalnie zwalił mnie z nóg i do tej pory słucham go na okrągło. „Tarantino”, tak bardzo różny od „Andrew”, nie był już tak w moim guście, ale bardzo wierzyłam w to, że płyta musi być bardzo różnorodna, skoro występują w nim tak różne brzmieniowo utwory. Zamówiłam płytę w przedsprzedaży i pierwszy zawód przyszedł po tym, gdy okazało się, że te dwa utwory to ¼ całej płyty. „Proxy” liczy sobie zaledwie 8 utworów! Drugie rozczarowanie przyszło po przesłuchaniu płyty…

Czasem mam tak, że jakiś utwór może nie od razu wpaść mi w ucho i muszę przesłuchać go na spokojnie, może nawet parokrotnie nim naprawdę mi się spodoba. „Proxy” przesłuchiwałam dziesiątki razy i sama złapałam się na tym, że większość utworów przewijam.

Co prawda, brawa dla artystki za podjęcie się wokalu w języku rodzimym – domniemam, że sukces „Cinciny” przyczynił się do podjęcia tej decyzji. Jednak liczne dźwięki rodem z „Alternatywy 4”, które kaleczą moje ucho i infantylna tematyka, czasem teksty jak z disco polo, totalnie do mnie nie przemawiają. Ja rozumiem, że to specjalnie – że to taka karykatura współczesnego świata: całej jego wciągającej wirtualności, sztucznego glamour, zachłannej konsumpcji, wszechogarniającej samotności i wściekłej rywalizacji. Ale to nie dla mnie. Ja wolę dawną Julię Marcell: rozkrzyczaną małą dziewczynkę, która potrafi uderzyć basem i przemycić do utworu nieco klasycznych skrzypiec. Co bardzo mnie dziwi – „Andrew” jest całkowicie inny niż reszta utworów. Wpasowuje się jeszcze nieco w konwencję dawnej Julii i totalnie nie pasuje do reszty utworów na płycie. Mam nieodparte wrażenie, że najpierw powstawał dobrze przemyślany Andrew, a potem coś zmusiło artystkę do szybkiego nagrania całej płyty, co zaskutkowało nieciekawą już dla mnie aranżacją muzyczną. Dlatego, Julio, „Spróbuj się powstrzymać, spróbuj to wytrzymać. To podniecenie w tle niezdrowe jest dla ducha. Świat Cię podsłuchuje…”

Najlepsze cytaty:

Life is like exercise – the harder it is, the stronger you become – źródło: ściana w siłowni Bella Line.

– If you don’t design your own life plan, chances are you’ll fall into someone else’s plan. And guess what they have planned for you? Not much. – Jim Rohn

A jak wam minęły ostatnie dwa miesiące? Może macie coś ciekawego do polecenia?

Jeśli uważasz ten artykuł za przydatny, podziel się nim z innymi.
Pozostań też z nami w kontakcie:
– Polub nasz fanpage na Facebooku, a będziesz na bieżąco z najnowszymi artykułami i ciekawostkami z naszych podróży
– Śledź nas na Instagramie. Znajdziesz tam ciekawe rękodzieła, wartościowe książki i relacje z miejsc, w których bywamy

Reklama




  • Książki do poduszki

    Zdjęcia lalek cudowne!
    „Pokój” poznałam zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej. A odczucia względem „Proxy” mam identyczne.
    Pozdrawiam ciepło:)

    • O! nie wiedziałam, że „Pokój” jest na podstawie książki! Chyba zapoznam się jeszcze z tą wersją! A jaką lekturę poleciłabyś mi „do poduszki”?

      • Książki do poduszki

        Hmmm trochę mi ciężko, nie znając Twoich upodobań 😉 Jeśli lubisz opowiadania polecam coś z klasyki – „Muzykę dla kameleonów” T. Capote. Pozostając przy klasyce Capote jest także autorem „Z zimną krwią” – reportażu, który mogę polecić:) Ostatnio wróciłam także do klasyki „antyutopijnej – polecam „Opowieść podręcznej” i „Oddział chorych na raka” – może te książki akurat niekoniecznie są do poduszki 😉 Z nieco „świeższych” wydawnictw proponuję „Księgę szeptów” czy „Dygot” To na tę chwilę przychodzi mi do głowy 🙂 Pozdrawiam ciepło:)

        • Wielkie dzięki! Na pewno zapoznam się z książkami „Opowieść podręczna” i „Oddział chorych na raka”, bo tematyka antyutopijna jest bliska mojemu sercu. Gustuję przede wszystkim w fantastyce, ale także w literaturze podróżniczej. Z pozostałych wymienionych przez Ciebie propozycji zaintrygował mnie „Dygot”. Poczytam jeszcze recenzje książek i wybiorę sobie najodpowiedniejszą tematykę. Dzięki i pozdrawiam serdecznie!